czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 12

Gdy mój tata wiezie mnie do domu pana Stylesa, opieram swoją głowę o szybę i zamykam oczy próbując skupić moje myśli na czymś, co nie jest związane z nauczycielem. Kiedy czuję, że samochód zwalnia otwieram ociężałe powieki i widzę ten sam dom, który widziałam raz w życiu. Wspomnienia z tamtego dnia, przewijają się w mojej głowie, a przed oczami pojawia mi się umowa. Wysiadam powoli a gdy zamykam drzwi, spoglądam na mojego ojca który patrzy na mnie z troską wymalowaną na twarzy. Mimo, że wiele razy się kłócimy i wiele razy mnie denerwuje, nigdy nie będę w stanie podziękować mu za to, że sam wychował mnie bez pomocy żadnej kobiety. Patrzę gdy samochód mojego ojca odjeżdża  i zajmuję mi chwilę, by dotarło do mnie, że już zniknął za horyzontem a ja stoję i patrzę przed siebie. Odwracam się na pięcie i o mało nie dostaję zawału gdy dostrzegam pana Stylesa, opierającego się o framugę drzwi ze skrzyżowanymi rękoma. Przegryza wargę a gdy ruszam, dostrzegam cień uśmiechu na jego twarzy. Staje przed nim i przed dłuższy czas, nie odzywamy się tylko spoglądamy, głęboko w oczy. Po chwili odsuwa się i zaprasza ręką bym weszła. Robię to i zdejmuję buty a ten, tylko na mnie spogląda nie odzywając się ani słowem. Razem kierujemy się do salonu a ja poprawiam torbę, która spadła z mojego ramienia. Ta cisza mnie przeraża. Ona nigdy nie zwiastuje niczego dobrego. Siadamy na kanapie i dostrzegam na ławie tą umowę. 
- Ja..ja.. nie mogę jej podpisać - postanawiam przerwać tę niezręczną ciszę. 
- Kto powiedział, że ona jest dla ciebie ? - odpowiada obojętnie. Ałć. Czemu jest zły ? Przecież nic takiego nie zrobiłam, po prostu wyszłam z przyjaciółmi ze szkoły. Gdy przyglądam mu się dokładniej, zauważam, że jego warga jest rozcięta a skóra pod okiem, zaczyna sinieć. 
- Czemu nie powiedziałeś, mojemu ojcu, że uciekłam z twojej lekcji ? - pytam a on tylko wzrusza ramionami. Jest obojętny. Za bardzo obojętny. - Po co mnie tutaj wezwałeś ? - dopytuję a on wypuszcza powietrze ze świstem z ust i opada na kanapę. Bierze swoją wargę w dwa palce i zaczyna się nią bawić. Wiercę się na kanapie i patrzę wszędzie byle nie na niego.  W tej sytuacji nawet głupia, beżowa ściana wydaje się ciekawa i interesująca. 
- Bo chcę, żebyś tutaj była 
- Ponieważ... ? - przegryzam wargę i zdaję się na odwagę by spojrzeć mu w oczy. Wpatruję się w moje usta i łapię się w kroku. Spoglądam w tamtym kierunku i zauważam wybrzuszenie w jego spodniach. Moje policzki płoną i spuszczam głowę by tego nie zobaczył. 
- Jesteś bardzo podobna do matki - jego wyznanie zbija mnie z tropu i znów patrzę na niego. Teraz jego łokcie spoczywają na kolanach a jego głowa jest spuszczona. 
- C..co ? - jąkam. 
- Znałem ją... - szepczę, ale mimo to, słyszę. 
- Byłeś jej sex nauczycielem ?
- Co ? Nie... ale...
- Ale ? - ponaglam 
- Ona nadal... - wstaję i szarpie się za włosy - Ja o tym nie wiedziałem ale jak.. cholera ! - krzyczy i coraz mocniej pociąga za swoje kręcone włosy. Chodzi w kółko salonu a gdy staje, podbiega do mnie, klęka, chwyta za ręce a w jego ochach dostrzegam zły. 
- Spałem z nią kiedyś 
- Co ?! 
- Nie znała jeszcze twojego ojca, spokojnie. Kiedy dowiedziałem się, że jest w ciąży, byłem wściekły. Później stwierdziła, że to nie moje dziecko...
- Po co mi to mówisz ? - czuję jak moje policzki, zaczynają robić się mokre od łez. Nie mogę uwierzyć w to, że on spał z moją matką. Jak on śmiał, proponować mi tą samą propozycję co mojej matce ? 
- Ponieważ ja ją wczoraj...
- Wczoraj, ją co ?! - wrzeszczę 
- Wczoraj się z nią spotkałem. Ona żyje, Melanie. Twoja matka żyje. 

7 komentarzy: