sobota, 2 maja 2015

Rozdział 13

Siedzę oniemiała. Moje ciało zostało sparaliżowane jednym, głupim zdaniem. Głośno przełykam ślinę i pozwalam, by łzy spokojnie spływały po moich policzkach. Moja dolna warga drży i nie potrafię wydusić z siebie słowa. Harry kładzie swoją dłoń na moim ramieniu i kiedy zamierzam ją zrzucić, w domu rozlega się pukanie do drzwi. Styles znika z pokoju na kilka chwil a ja mam chwilę, by przeanalizować to, co właśnie mi wyznał. Moja matka nie mogła żyć. Zmarła kilka lat temu. Prawda ? Styles, mnie oszukuje. Tak ? Nawet nie zauważam kiedy do pokoju wchodzi mój ojciec z ogromnym uśmiechem na twarzy. Wstaję, zbieram moje rzeczy i wychodzę z moimi towarzyszami na korytarz, zasłaniając twarz włosami, aby tata nie zauważył moich łez. Powoli ubieram buty i płaszcz. Żegnam się z nauczycielem, podaniem ręki, nie racząc go moim spojrzeniem. Wzdycham gdy usadawiam się na miejscu pasażera i opieram moją głowę o szybę. Podróż do domu jest cicha. Dziękuję w duchu tacie, że nie zaczyna rozmowy, bo wiem, że wyczułby iż ze mną jest coś nie tak. Przegryzam wargę, gdy parkujemy przed domem, by nie rozpłakać się. Powoli wysiadam, i kieruję się w stronę domu. Gdy tylko docieram do mojego pokoju, rzucam się na łóżko i zaczynam krzyczeć w poduszkę.


Następnego dnia, zostaje obudzona przez poranne słońce, które przebija się przez zasłonę w moim pokoju. Mrużę oczy i powoli wstaję. Wczoraj nawet nie przebrałam się w piżamy. Kieruję się w stronę łazienki, gdzie załatwiam potrzeby fizjologiczne, przebieram się, czeszę, myję oraz nakładam delikatny makijaż, który składa się z pudru i tuszu do rzęs. Gdy wychodzę,idę do szafy, biorę luźną bluzę na długi rękaw i szorty, oraz wyciągam ogromną torbę i wkładam do niej picie, trampki, oraz ręcznik. Czas na siłownie !
Na miejscu, spotykam Liama, który od razu gdy mnie zauważa, rzuca mi się na szyję i cieszy jak małe dziecko. Wymuszam mały uśmiech i kierujemy się w stronę bieżni. Po kilku godzinach trenowania z Payne'm boksu, siadamy na macie i w ciszy pijemy. 
- Widzę, że coś jest nie tak - mruży oczy, uważnie lustrując moją twarz. Jakby chciał wyczytać z moich oczu, co tak naprawdę czuję. 
- Wydaje ci się - poprawiam włosy, które opadły mi na twarz. Chłopak wzrusza ramionami i spogląda na drzwi wejściowe w których pojawia się dwóch umięśnionych facetów. 
- Jakie bydlaki - szepcze Liam a ja zaczynam się chichrać jak wariatka. Kilka minut później wychodzimy z siłowni i razem wędrujemy w stronę kawiarni, która znajduję się naprzeciwko. Siadamy przy oknie i oboje zamawiamy sernik. Podczas jedzenia, oboje robimy głupie miny, tylko po to, by rozśmieszyć drugiego. Kilka osób odwróciło się by spojrzeć na nas, ale nam nie przeszkadzało to. 
- A teraz, powiesz mi, co się stało ? - pyta Liam, przeżuwając kęs sernika. 
- To nie jest dla mnie łatwy, temat. - wzdycham i ciągnę za swoje blond włosy. 
- Jeżeli wyżalisz mi się, będzie ci łatwiej, uwierz mi. - Liam ujmuje moją dłoń i lekko ją ściska w celu dania mi otuchy. 
- Jak już pewnie, zauważyłeś, wychowuje mnie ojciec. Sam. Bez matki. Moja rodzicielka zmarła, gdy miałam kilkanaście lat, więc mało co ją pamiętam. Teraz, gdy myślę, że wszystko jest w porządku i, że zaczynam, w pewnym sensie, życie od nowa, dowiaduje się, że moja matka żyje. Nie wiem już co mam myśleć. Najgorsze jest to, że znów zaczynam czuć wstręt do jedzenia, do mojej wagi, do mojego ciała, do samej siebie. Boje się, że moje fobie wrócą, sprzed kilku lat, a nie chcę tego. Nie chcę martwić ojca. On nie jest już młody, nie chcę by na starość musiał męczyć się z córką anorektyczką... - Liam nie pozwala mi dokończyć, bo wstaje, podchodzi do mnie i przytula. Wdycham jego perfumy i nie pozwalam łzą by wypłynęły z moich oczu. Kiedy Payne, siada znów na swoim miejscu, on tym razem zabiera głos, zmieniając temat, za co jestem mu wdzięczna. Nie wiem, ile wytrzymałabym bez rozpłakania się. 
- Co sądzisz o nowym ? - porusza zabawnie brwiami i zamawia kolejne ciasto. Na jego twarzy pojawia się smutek, gdy dostrzega połowę mojego sernika na talerzu.
- Luke, jest słodki na swój sposób - odpowiadam, wzruszając ramionami. 
- Słodki ? - Uśmiecha się 
- Tak, słodki 
- Mel, on jest cały wytatuowany, ma kolczyk w wardze, nosie i brwi, nie wspominając już o tych pięciu w jednym uchu. On jest słodki ? - prycha Payne, po czym następuje kilkuminutowa cisza, a po niej, oboje wybuchamy śmiechem. 
- Tak, on jest słodki - wycieram łzę, która spłynęła po moim policzku, gdy śmialiśmy się. Stajemy się poważni, gdy syczę i łapię się za bok. Unoszę, lekko moją bluzę, a rana na moim boku, znów krwawi. Co do chuja ?!

Kiedy wychodzimy, Liam pyta czy nie jest mi zimno w nogi. Szybko zaprzeczam choć, wiatr jest zimny. Payne wziął moją torbę i zaproponował, że podwiezie mnie do domu. Nie odmawiałam, bo jakoś nie uśmiechało się do mnie, wracać teraz, na pieszo do domu. Muszę zapisać się na ten jebany egzamin z prawa jazdy. Przecież ciągle ojciec mnie nie będzie woził krzyczy moja podświadomość. Kiedy wsiadamy do samochodu, zauważamy Stylesa, który prowadzi Victorię, trzymając ją za tyłek. 
- Ostrzegaliśmy cię. On nie jest dla ciebie, księżniczko - szepcze Liam.

czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 12

Gdy mój tata wiezie mnie do domu pana Stylesa, opieram swoją głowę o szybę i zamykam oczy próbując skupić moje myśli na czymś, co nie jest związane z nauczycielem. Kiedy czuję, że samochód zwalnia otwieram ociężałe powieki i widzę ten sam dom, który widziałam raz w życiu. Wspomnienia z tamtego dnia, przewijają się w mojej głowie, a przed oczami pojawia mi się umowa. Wysiadam powoli a gdy zamykam drzwi, spoglądam na mojego ojca który patrzy na mnie z troską wymalowaną na twarzy. Mimo, że wiele razy się kłócimy i wiele razy mnie denerwuje, nigdy nie będę w stanie podziękować mu za to, że sam wychował mnie bez pomocy żadnej kobiety. Patrzę gdy samochód mojego ojca odjeżdża  i zajmuję mi chwilę, by dotarło do mnie, że już zniknął za horyzontem a ja stoję i patrzę przed siebie. Odwracam się na pięcie i o mało nie dostaję zawału gdy dostrzegam pana Stylesa, opierającego się o framugę drzwi ze skrzyżowanymi rękoma. Przegryza wargę a gdy ruszam, dostrzegam cień uśmiechu na jego twarzy. Staje przed nim i przed dłuższy czas, nie odzywamy się tylko spoglądamy, głęboko w oczy. Po chwili odsuwa się i zaprasza ręką bym weszła. Robię to i zdejmuję buty a ten, tylko na mnie spogląda nie odzywając się ani słowem. Razem kierujemy się do salonu a ja poprawiam torbę, która spadła z mojego ramienia. Ta cisza mnie przeraża. Ona nigdy nie zwiastuje niczego dobrego. Siadamy na kanapie i dostrzegam na ławie tą umowę. 
- Ja..ja.. nie mogę jej podpisać - postanawiam przerwać tę niezręczną ciszę. 
- Kto powiedział, że ona jest dla ciebie ? - odpowiada obojętnie. Ałć. Czemu jest zły ? Przecież nic takiego nie zrobiłam, po prostu wyszłam z przyjaciółmi ze szkoły. Gdy przyglądam mu się dokładniej, zauważam, że jego warga jest rozcięta a skóra pod okiem, zaczyna sinieć. 
- Czemu nie powiedziałeś, mojemu ojcu, że uciekłam z twojej lekcji ? - pytam a on tylko wzrusza ramionami. Jest obojętny. Za bardzo obojętny. - Po co mnie tutaj wezwałeś ? - dopytuję a on wypuszcza powietrze ze świstem z ust i opada na kanapę. Bierze swoją wargę w dwa palce i zaczyna się nią bawić. Wiercę się na kanapie i patrzę wszędzie byle nie na niego.  W tej sytuacji nawet głupia, beżowa ściana wydaje się ciekawa i interesująca. 
- Bo chcę, żebyś tutaj była 
- Ponieważ... ? - przegryzam wargę i zdaję się na odwagę by spojrzeć mu w oczy. Wpatruję się w moje usta i łapię się w kroku. Spoglądam w tamtym kierunku i zauważam wybrzuszenie w jego spodniach. Moje policzki płoną i spuszczam głowę by tego nie zobaczył. 
- Jesteś bardzo podobna do matki - jego wyznanie zbija mnie z tropu i znów patrzę na niego. Teraz jego łokcie spoczywają na kolanach a jego głowa jest spuszczona. 
- C..co ? - jąkam. 
- Znałem ją... - szepczę, ale mimo to, słyszę. 
- Byłeś jej sex nauczycielem ?
- Co ? Nie... ale...
- Ale ? - ponaglam 
- Ona nadal... - wstaję i szarpie się za włosy - Ja o tym nie wiedziałem ale jak.. cholera ! - krzyczy i coraz mocniej pociąga za swoje kręcone włosy. Chodzi w kółko salonu a gdy staje, podbiega do mnie, klęka, chwyta za ręce a w jego ochach dostrzegam zły. 
- Spałem z nią kiedyś 
- Co ?! 
- Nie znała jeszcze twojego ojca, spokojnie. Kiedy dowiedziałem się, że jest w ciąży, byłem wściekły. Później stwierdziła, że to nie moje dziecko...
- Po co mi to mówisz ? - czuję jak moje policzki, zaczynają robić się mokre od łez. Nie mogę uwierzyć w to, że on spał z moją matką. Jak on śmiał, proponować mi tą samą propozycję co mojej matce ? 
- Ponieważ ja ją wczoraj...
- Wczoraj, ją co ?! - wrzeszczę 
- Wczoraj się z nią spotkałem. Ona żyje, Melanie. Twoja matka żyje. 

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 11

- Puść ją, Styles - ostrzega Horan, ale ten tylko wzmacnia uścisk na moim nadgarstku. 
- Bo co ? - mruży powieki, Harry. W odpowiedzi dostaje mocne uderzenie w twarz od Luke'a. 
- Bo to - odpowiada Hemmings i zabierają mnie ze szkoły. Jak bardzo będziemy mieć przechlapane za pobicie nauczyciela ? 

Gdy tylko wchodzę do domu, zostaję przywitana przez chłodne spojrzenie mojego ojca, który chodzi po salonie ciągnąc za swoje, brązowe włosy. 
- Stało się coś ? - pytam beznamiętnie i patrzę wszędzie, tylko nie na niego.
- Ty się mnie pytasz czy coś się stało ? Żartujesz, prawda?! - krzyczy a w kącikach moich oczu, zaczynają zbierać się łzy. Nienawidzę tego, że jestem tak strasznie wrażliwa i każdy krzyk lub hałas powoduje u mnie łzy. 
- Przepraszam...ja..nie chciałam...ta.. - jąkam się nie mogąc ułożyć sensownego zdania. 
- Czemu mi nie powiedziałaś, że potrzebujesz więcej pomocy z angielskiego ? 
- Chwileczkę... O czym ty mówisz ?
- Przed chwilą dzwonił twój nauczyciel od angielskiego, twierdząc, że byłaś dzisiaj u niego z prośbą by wytłumaczył ci parę zadań... dzisiaj wieczorem jedziesz do niego ! - piszczy tata a ja stoję oniemiała nie wiedząc co powiedzieć. Jednak Harry postanowił kryć mnie i nic nie mówić mojemu ojcu o bójce. Może nie jest taki zły za jakiego ja go uważam ? Biegnę do mojego pokoju i z głośnym westchnięciem rzucam się na łóżko. Coraz bardziej zaczyna brakować mi mamy. Ona nigdy mnie nie oceniała, zawsze mnie wysłuchała i próbowała pomóc. Rozmowa z moim tatą by pogorszyła sprawę z panem Stylesem. Siadam na łóżku i zauważam, że rana na moim boku, znów krwawi. Postanawiam nic z tym nie robić, ponieważ nie mam ochoty schodzić na dół do taty, ponieważ zrobiłby aferę o to, że może wdać się zakażenie i znów mogę trafić do szpitala a szczerze mówiąc nie mam na to ochoty. Biorę z mojej szafki nocnej "50 twarzy Greya" i zaczynam czytać. Ta książka ma wiele wspólnego z panem Stylesem. Gdy odnajduję część w której Christian proponuje jej umowę, przypomina mi się sytuacja kiedy Harry klęczał przede mną i opowiadał mi o niej. On jest popieprzony na tysiąc sposobów krzyczy moja podświadomość a ja przybijam jej piątkę. Harry jest mężczyzną którego trudno rozszyfrować. Jest strasznie tajemniczy. Może dlatego tak cię do niego ciągnie znów odzywa się moja podświadomość a do mnie zaczyna właśnie docierać, że powoli zakochuje się w moim nauczycielu. 

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 10

- Melanie, skarbie musisz iść do szkoły - lekko szturcha moje ramie tata i tym samym wybudza mnie z błogiego stanu którym jest sen. Spoglądam na niego spod przymrużonych powiek, a na jego twarzy pojawia się pokrzepiający uśmiech.  Z głośnym ziewnięciem, wstaję z łóżka i drepczę do szafy by wybrać ubrania. Po kilku minutach siłowania się z koszulą, zauważam na moim lewym boku ranę. Ranę przypominającą o wypadku. Unoszę delikatnie materiał koszuli a palcem drugiej błądzę po śladzie na mojej skórze. Wzdrygam się, gdy tylko mocniej przyciskam palec a z mojej skóry zaczyna płynąć krew. Przeklinam się w duchu i szybko wycieram czerwoną substancję. Gdy tylko kończę wycierać ciecz, do łazienki wpada zdyszany Niall. 
- Cześć - uśmiecha się szeroko i mocno mnie przytula.
- Jak ty tu do chuja wlazłeś ? - pytam, opuszczając materiał na moją skórę. - Mogłam być naga, czy coś
- Czy coś - odpowiada i zabawnie porusza brwiami. - A odpowiadając na twoje pytanie zadane jakąś minutę temu, to Twój tata mnie wpuścił. Całkiem porządny facet. - Podpiera się o framugę drzwi i uważnie mi się przygląda gdy kończę nakładać tusz do rzęs. - Nigdy nie zrozumiem czemu dziewczyny muszą się malować. 

Gdy wychodzimy z domu i kierujemy się do auta Nialla, zauważam, że kilka domów dalej stoi czarne Audi Harry'ego. Na pewno gdzieś tutaj jest. Moje przypuszczenia nie okazują się błędne, gdy tylko Styles wychodzi z domu mojej sąsiadki. Pani Broun jest piękną, rozwiedzioną kobietą. Nie zapominajmy o tym, że ma wielki biust i 26 lat. Przewracam oczami gdy tylko mój nauczyciel zauważa mnie a jego mina nie wyraża nic innego jak tylko zaskoczenie i panika. Dziwkarz. Podpowiada moja podświadomość a ja zgadzam się z nią. Wsiadam wraz z Niallem do samochodu i ruszamy z piskiem opon. Nie mogę powstrzymać śmiechu gdy tylko Niall pokazuje mu środkowy palec i wychyla się przez szybę by tylko krzyknąć w jego stronę "kutas" 
- To nie jest facet dla ciebie - zaczyna Horan po pięciu minutach drogi 
- Wiem - rzucam zwięźle i oglądam świat otaczający mnie przez przyciemnianą szybę. 
- Okay - szepczę blondyn i do końca drogi już nic nie mówi. 

- Mel, kochanie ty moje, stęskniłam się za tobą ! - kiedy tylko wchodzę do szkoły, Danielle rzuca się na moją szyję i zaczyna piszczeć. Gdy odsuwa się ode mnie, rozbrzmiewa dzwonek sygnalizujący tylko jedno. Spóźnię się na matematykę z panem Lemonem. Biorę szybko z mojej szafki potrzebne książki i kieruję się w stronę sali matematycznej wraz z Danielle, Liamem, Niallem i Louisem. Zayn musiał jeszcze zostać na obserwacji przez trzy dni. Czy jestem na niego zła ? W pewnym sensie tak. Spowodował wypadek i wiele ran na moim ciele, ale nie winie go za wszystko. Był pod wpływem narkotyków. Nie wiedział co robi. Pozostaje mi tylko modlić się za niego, ponieważ w kilka dni czeka go rozprawa w sądzie za spowodowanie wypadku, oraz prowadzenie pod wpływem środków odurzających. Z zamyślenia wyrywa mnie krzyk Stylesa. Woła moje imię. Przyśpieszamy kroku, a Niall, kładzie swą dłoń na moje biodra przez co Harry zatrzymuje się i patrzy jak odchodzimy.

Przed ostatnią lekcją którą jest język angielski, moi przyjaciele zapoznają mnie z Lukiem. Hemmings jest przystojnym, wytatuowanym blondynem którzy za bardzo nadużywa przekleństw. Szybko nawiązał wspólny język z naszą grupą i zaczął spędzać z nami więcej czasu. Opowiedział nam trochę o swoim życiu. Dowiedzieliśmy się, że pierwszy tatuaż zrobił sobie w wieku 15 lat, kiedy to podczas pierwszej imprezy u siebie, upił się i wylądował w studiu tatuażu. Jego pierwszym rysunkiem na ciele był smok na przedramieniu.
- Bolał pierwszy tatuaż ? - wtrąca się Louis
- Nic nie pamiętam, suko. Byłem schlany w trzy dupy. - poprawia swoją czapkę Luke a chwile później wszyscy wybuchamy śmiechem. Coraz bardziej podoba mi się nowy.

Na dzisiejszej lekcji angielskiego, siadam z Lukiem. Pan Styles nie kryje zdziwienia gdy tylko zauważa tą zmianę, ale (na szczęście) postanawia przemilczeć tę sprawę.
- Dziś jestem zmęczony, dlatego będzie luźniejsza lekcja - jęczy nauczyciel i przeciera leniwie oczy.
- Ciekawe, dlaczego jest pan taki zmęczony. Długa noc ? - zabiera głos,Niall
- Do dyrektora, Horan ! - wrzeszczy Styles, a osoby siedzące w pierwszych rzędach, podskakują na krzesełkach.
- Z wielką chęcią. Pozdrowić panią dyrektor od szanownego pana Stylesa ? - wstaje i przerzuca plecak na jedno ramię.
- Idę z nim ! - krzyczy Luke, a Horan zatrzymuję się i próbuje powstrzymać śmiech
- A ty po co ? - marszczy brwi, Harry.
- Bo nie lubię pana lekcji. Są nudne i bez sensu. - jęczy Hemmings i razem z Horanem kierują się w stronę drzwi. Kiedy Luke chwyta klamkę, Niall odwraca się w moją stronę i pytającym wzrokiem, patrzy na mnie. Wstaję i wychodzę z nimi na korytarz. Kiedy opuszczamy klasę, zaczynamy biec w stronę wyjścia ze szkoły. Nie udaje nam się to, bo przed pokojem nauczycielskim, dogania mnie Harry.
- Nie tak szybko, księżniczko.

środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 9

Budzi mnie donośne pikanie obok mojego ucha. Głowa strasznie mnie boli, tak jak i całe ciało. Nic nie pamiętam. Mimo, iż kilka minut temu, przebudziłam się, nie zamierzałam otworzyć oczu. Nie, nie dlatego, że chciałam jeszcze spać tylko dlatego, że bałam się co zobaczę. Czym się otaczam i gdzie się znajduję. Słyszałam szum połączony z pikaniem jakiś maszyn. Umarłam ? Kiedy próbowałam się ruszyć, ktoś ścisnął moją rękę. Nawet nie wiedziałam, że ktoś ją trzyma. Później ta osoba pocałowała mnie w czoło a w moje nozdrza uderzył znany mi zapach. To on. Postanowiłam nie otwierać jeszcze oczu. Proszę, idź sobie. Przecież nie jesteś nikim z mojej rodziny, nie powinno cię tutaj być. Modliłam się w duchu, by ktoś przyszedł i zabrał go stąd. 
- Wiem, że się już przebudziłaś - jego głos rozniósł się echem w mojej głowie a ja niechętnie otworzyłam oczy. Oślepiło mnie jaskrawe światło i zajęło i dłuższą chwilę, przeanalizowanie tego gdzie jestem. To szpital. Cholerny, szpital. Zawsze unikałam tego miejsca gdy byłam młodsza a teraz muszę tu być, nawet nie wiem czemu. 
- Skąd wiedziałeś, że nie śpię ? Co tutaj robisz, i co najważniejsze, co ja tutaj robię ?
- Za dużo pytań zadajesz, skarbie. - głaszcze mnie po poliku a ja strącam jego rękę. Gdy widzi, że nie mam humoru do jego kiepskiego poczucia humoru, poważnieje. - Wiedziałem, że nie śpisz, ponieważ gdy tylko cię pocałowałem, twój puls znacznie przyśpieszył. 
- Czekam na kolejne odpowiedzi - rzucam krótko i rozglądam się po pomieszczeniu. Ściany są pomalowane na niebiesko - biały kolor, łóżka szpitale są zielone a szafki stojące przy łózkach są z ciemnego drewna. Naprzeciwko mnie leży kobieta w podeszłym już wieku i badawczo mi się przygląda, kolejna pani, na łóżku numer dwa, przewraca się z boku na bok a gdy tylko na chwilę się uspokoi, znów zaczyna.
- Jestem tutaj, ponieważ się o ciebie martwię - prycham. Mruży oczy i przechyla głowę na bok uważnie lustrując moją twarz. Co z nią nie tak ? 
- Mógłbyś mi łaskawie odpowiedzieć, co ja tutaj robię ? - wyrzucam ręce w powietrze a kilka par oczu zwróciło się w naszym kierunku dlatego też szybko je opuściłam.
- Te twoje niewyparzone usta mogłyby właśnie ssać mojego kutasa. Więc, jeśli nie chcesz żebym teraz zaczął pieprzyć cię tutaj przy wszystkich, to odzywaj się do mnie z szacunkiem. - siedzę oniemiała nie wiedząc jak zareagować na jego wyznanie. Nie zrobiłby tego, prawda ? Do pomieszczenia wchodzi lekarz, och to kobieta. Jej ogromny biust jest dobrze uwydatniony przez za krótką, białą sukienkę a jej kręcone blond włosy prezentują się świetnie. Wzdycham gdy ta wypina swą pierś do przodu kiedy Styles odwraca się w jej kierunku. Dziwi mnie to, że od razu jego głowa skierowała się w moją stronę. Nie mogę powstrzymać śmiechu gdy jego głowa z opóźnionym refleksem odwraca się w kierunku kobiety. 
- Dzień dobry, nazywam się Sophia Edwards i to ja będę się tobą opiekowała podczas twojego pobytu w naszym szpitalu. 
- Dziękuję ? - nie wiem czemu, ale od razu znienawidziłam tą kobietę. Może, że właśnie Styles pieprzy ją wzrokiem ? Odzywa się moja podświadomość, ale ignoruję to i staram się skupić na tym, co tłumaczy mi Sophia. 
- Pamiętasz jak się nazywasz ? Ile masz lat ? 
- Nie jestem debilem, aż tak strasznie nie zgłupiałam. Mogę iść do domu, kurwa ? - Styles szczypie mnie w rękę i zaciska szczękę. Czemu się unosisz lokowaty ? 

Gdy tylko Edwards wyszła, Styles złapał mnie za rękę i wykręcił ją.
- Co to do chuja było ? Miałem na nią ochotę a ty to wszystko spierdoliłaś !
- Jeżeli aż tak bardzo się tym przejmujesz to idź do niej i posiądź ją na biurku, krześle i nawet na tym moim łóżku. A jeżeli aż tak cię wkurwiam, to czemu ciągle tu jesteś ? Czemu tu ze mną siedzisz ? - puszcza moją rękę a ja zauważam na niej czerwony ślad. Ała
- Bo...
- No co ?
- Bo chcę żebyś podpisała tą pierdoloną umowę, rozumiesz ? Chcę cię pieprzyć na wszystkie możliwe sposoby i gdziekolwiek byś chciała. Chcę być twoim sex nauczycielem